sobota, 28 grudnia 2013

Again

Historia się powtarza. Zapowiadałem w życiu zmiany, założyłem bloga, napisałem kąśliwy post i ... cisza.
Z reguły człowiek pisze jak coś się dzieje. Ja piszę gdy pozornie nie dzieje się już nic... A działo się sporo toteż sporo mnie nie było. Nie wiem czy chcę te zmiany opisywać. Za to znów bierze mnie na chwilę refleksji , które dążą zazwyczaj do katastrof, chaosu i mentalno-fizycznego armagedonu.

Oczywiście mógłbym opisywać wszystkie sytuacje i zdarzenia jakie miały miejsce na przestrzeni ostatnich miesięcy, ale myślę że wtedy wszystko co chciałem napisać straciło by sens i urok. Właściwie już traci. Wystarczy na moment oderwać się od pisania... Też tak macie?
Tak czy inaczej... Ostatnie wieczory mijają mi przy filmach które chwytają mnie za najnaiwniejszą cząstkę mojego ciała (nie licząc nowego Hobbita, choć i tam była scena która przez moment dała do myślenia), przez wzgląd na nadciągającą możliwość wprowadzenia życia i kolejnej zmiany w mojej egzystencji. Nie odbywa to się bez lęku. Wszak nie znam zamiarów i poglądów na zaistniałą sytuację strony, która ma kluczowe zdanie we wcieleniu tychże zmian. Zgodziłem się na to co mnie dopada. Zgodziłem się burzliwie. Bo słodsze mi to niż kompletna niewola. Znów to samo. Po okresie hossy, po nauce sztuki uniesień, po walce ze sobą i o siebie... przenika mnie pustka i samotność. Nijak ma się to do stanu załamania. Zakończyłem żałobę po tym co nieuchronnie musiało się skończyć. Znów łapię ster. Tyle że zwyczajnie nie chcę trzymać go w osamotnieniu. Kąsa mnie nieuchronna potrzeba bliskości. Zamierzam walczyć o swoje. Byle było warto... Z fartem ;)

Lj The Dreamer

If You Want Know What I Mean...