Patrząc po poprzednich postach, dostrzegam fragmentaryczną sinusoidę. Swoisty wskaźnik mierzący skalę zaczynającą się od totalnej żenującej beznadziei, po beztroską egzystencję. Nie wspomniałem w poprzednim poście o kilku ważnych sprawach. Pierwsza! Wsparcie. Część zmian zachodzących we mnie nie nastąpiła by bez ludzi mi bliskich. Tak więc należyte podziękowania i propsy dla Olka, dzięki któremu zauważyłem korzyści z czerpania własnej siły poprzez wysiłek fizyczno-myślowy poza szarym ekranem z ominięciem szerokim łukiem lokali w których spędzałem większość czasu jako obserwator z obsesyjną potrzebą wyjścia do ludzi, oraz dla Moniki bez której przestawienie się z trybu nocnego na dzienny było by okropnie uciążliwe a dziś zakończyło by się klapą bez porannego finału. ;)
Druga! Zmiany które przeczuwałem nie tak dawno... Hmm... Już dwa posty temu ;P nie nastąpiły. Wszystko zmierza ku dobremu. A i wydźwięk pozytywniejszy wewnątrz... Co w praktyce oznacza że jak myślisz że coraz lepiej idzie to jest wręcz odwrotnie. :P
Trzecia! Wierzę głęboko że zmiany we mnie zachodzące nie wynikają ze słomianego zapału. KAŻDY czytający moje wyrzucane w eter słowa ma prawo zdzielić mnie bez większych konsekwencji, jeślibym znów w najbliższym czasie chciał je porzucić bo są dla mnie naprawdę dobre. Poza tym doping się przyda :P
Nie wiem w sumie... Może zacznę tu wrzucać muzykę?
Dość! Bo widzę że zaśmiecam :P
Prosto przed siebie ;)
Lj The Dreamer
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz